szła z jakimś burkiem, oczywiście pies kilka metrów od niej - spuszczony.
Podbiegł do Toby'ego, ta niby go woła, jednak zupełnie to olała.
Nie chciałam reagować nerwowo bo to wpływa na psa, więc czekałam aż go przypnie, ale ona sobie stała i tylko woła. Wszystko było ok dopóki pies nie zaczął wąchać Toby'ego i chciał powąchać jego tyłek, Toby warknął, a ten na niego. Na szczęście obraniałam Tobka, żeby tamten go nie ugryzł,a zarazem krzyczałam by zaczepiła tego psa. Skończyło się na warkach i rzutach, a gdy baba zaczepiła swego psa powiedziałam jej że agresywnych psów nie spuszcza się, szczególnie w miejscach publicznych. Widać było że się zawstydziła i odeszła. Nie martwcie się, z Toby'm wszystko okej, Ja się cała trzęse. Może do wieczora przejdzie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz